Komentarze: 0
Jutro mam pracę klasową z polskiego, pojutrze sprawdzian z przyrody. W poniedziałek co? Kolejny sprawdzian! Tym razem z matmy. Na historii co dwie lekcje jest kartkówka z pojęć, których w ogóle nie było na lekcji... OK, rozumiem co jakiś czas sprawdzian musi być, no ale bez przesady! Często mam wrażenie, że nauczyciele robią sprawdziany jeden po drugim, żebyśmy "przypadkiem się w domu nie nudzili". Bo jak są trzy sprawdziany na raz to się człowiek do drugiej w nocy uczy i wstaje o ósmej. A gdy się spóźni to długie piętnaście minut, to się dziwią i nieusprawiedliwione spóźnienie wpisują. Na nic się zdaje tłumaczenie: "Ale pani zapowiedziała sprawdzian, pani z matematyki też, a dzisiaj mamy pracę klasową z polskiego". Twierdzę, że każdy nauczyciel interesuje się tylko swoim przedmiotem i ma głęboko gdzieś, że dzisiaj są jeszcze dwa sprawdziany. Zastanawiam się, czy powinnam robić ściągę (Co nie leży w mojej naturze, więc podejrzewam że byłby ona odkryta po pięciu minutach) czy spróbować jakimś cudem nauczyć się na te trzy sprawdziany (Nie mam pojęcia, czy to w ogóle możliwe). Tak czy inaczej, to czy dostanę jakąś przystępną (4-6) ocenę zależy tylko od mojego szczęścia... ;)